18 marca 2023

Wojna to też życie. Recenzja filmu „Filip”

Nie mogłam sobie darować, żeby nie przedstawić Wam recenzji nowego filmu Michała Kwiecińskiego (m.in. „Katyń”, „Jutro idziemy do kina”), pt. „Filip”, inspirowanego powieścią Leopolda Tyrmanda o tym samym tytule. Pewnie sporo z Was już ten film widziało, bo cieszy się on dużą popularnością, chociaż niekoniecznie nadaje się na miły, randkowy wieczór w kinie.

Moja recenzja nie jest pudrowaną laurką, bo nie jest to film wg mnie bez wad, ale chciałam zwrócić uwagę na pewne elementy, szczególnie pod kątem psychologicznym. To do dzieła.

Dobra rama to podstawa

Najmocniejsze punkty to wg mnie scena rozpoczynająca, tocząca się jeszcze w warszawskim getcie w 1941r., gdzie dosłownie życie przeplata się ze śmiercią. Myślę, że właśnie tak to mogło realnie wyglądać, że mimo tragedii ludzie nadal chcieli doświadczać życia, także poprzez wspólne spędzanie czasu i rozrywkę (cudowny występ Hanny Śleszyńskiej). Kolejna mocna scena to ta kończąca film – od momentu chocholego tańca w hotelu (ale to mocne, niemalże jak u Wyspiańskiego w „Weselu”), po udanie się bohatera na pociąg do Paryża, tuż obok maszerujących na front młodych ludzi. To one tworzą świetną ramę dla tego obrazu, co jeszcze podbija fantastyczna muzyka (piosenka Vito Bambino „Podpalmy to”, towarzysząca premierze, także zasługuje na uznanie i ja się nią uraczyłam w drodze powrotnej po seansie).

Nie zawsze miłość uskrzydla

Troszkę bym się przyczepiła do tego, co w środku, szczególnie jeśli chodzi o wątek miłosny głównego bohatera do młodej Niemki (teraz niektórzy się zdenerwują), ale mnie on po prostu znudził. Zamiast „anielskiej” Lisy wolę postawę i historię Blanki, która poprzez kontakty fizyczne z cudzoziemcami, za które groziło ogolenie głowy lub śmierć, sprzeciwiała się systemowi. No, ale nie można mieć wszystkiego.

Mechanizmy obronne w natarciu

Na uwagę zasługuje jednak dużo elementów tego filmu – nie pomijając oczywiście wybitnej kreacji Eryka Kulma jr., wcielającego się w postać polskiego Żyda Filipa, który postanawia „ukryć się” w jednym z ekskluzywnych hoteli we Frankfurcie, ale już w roli francuskiego kelnera. Jego sposób na walkę z wrogiem opiera się na hańbieniu niemieckich kobiet, którym po seksie wyjawia kim naprawdę jest, a przypominam, że za to groziły im surowe kary a nawet śmierć, a przede wszystkim wyrzucenie poza nawias społeczny.

Niezaprzeczalnie Kulm jr. zawładnął tym obrazem, no i ten jego zimny, przeszywający i magnetyzujący wzrok z plakatu, promującego film – dla jego twórcy moje chapeau bas. Polecam waszej uwadze mechanizmy radzenia sobie Filipa, które pozwalały mu przetrwać utratę bliskich osób i przeżyć we wrogim toczeniu, a także scenę, gdzie bohater „opuszcza” obronną fortecę i uchodzą z niego emocje – dla mnie to scena wręcz „zwierzęca” i bardzo „niewygodna”!

Rodzicu – nie zabieraj dziecku tożsamości!

Jeśli już jesteśmy przy Eryku juniorze – tu też jest ciekawy wątek psychologiczny, o którym wspomina aktor w jednym z wywiadów, a dotyczący imienia i nazwiska. Drodzy rodzice – nie róbcie tego dzieciom, nie nadawajcie swoich imion pociechom, bo potem muszą oni wykonać tytaniczną pracę, aby budować swoją odrębną od Was tożsamość, tak jak robi to Eryk jr., aby odróżnić się od swojego dziadka i ojca, którzy nosili to samo imię i nazwisko.

O czym jest „Filip”?

Po filmie długo się zastanawiałam, o czym on właściwie był i wg mnie można bardzo różnie na to odpowiedzieć (i każda będzie dobra, bo wasza). Dla mnie był przede wszystkim o przyjaźni, o życiu i sposobach na przetrwanie w najtrudniejszych czasach, ale bez typowej polskiej martyrologii – uff jakie to uwalniające i potrzebne. Jest to wg mnie film o witalności i życiu, z całą jego realnością, przebiegłością, miłością i wrogością oraz niejednoznacznością, a także o podwójnych standardach i działaniu w imię zasady: „my możemy, ale wam nie pozwalamy” (np. wątek homoseksualizmu, który wśród nazistów był realizowany nawet z „wrogiem”, ale już nie mógł występować u innych – scena aresztowania mężczyzn przebranych za kobiety).

Co ciekawe jest to obraz bardzo aktualny i z powodzeniem może dziać się 80 lat temu jak i dzisiaj, bo pokazuje jacy są naprawdę ludzie – co jest dla nich ważne, co zrobią żeby przeżyć, zemścić się, kochać, po prostu żyć.

A Ty widziałeś już ten film, albo czytałeś tyrmandowską wersję? Daj znać, co w Tobie poruszył Filip.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *