Czyli jak zadbać o swoje granice, nie atakując przy tym innych
Zauważyłam, że aktualnie mamy dużo czarno-białej narracji związanej ze Świętami. Obowiązuje albo wersja na Uległego Poddanego, który pojawi się grzecznie przy stole, dopasowując się do wymagań innych i zaciska zęby, gotując się w środku ze złości i niezgody, lub na Unikającego Obrońcę – który z obawy na to, co może się przy tym stole niewygodnego wydarzyć, postanawia zupełnie się nie pojawić. Oczywiście, jeśli świadomie podejmujemy decyzję, że nie chcemy z czymś się mierzyć lub w tym uczestniczyć, albo nie ma szans na jakikolwiek objaw dobroci i troski ze strony innych, to mamy prawo postąpić zgodnie ze sobą i nie być tego częścią.
Dzisiaj chciałam Wam dać małą ściągawkę, jak zbliżyć się do Zdrowego Dorosłego przy świątecznym stole (i nie tylko wtedy), dla odmiany od czarno-białych postaw.
Nikomu nic nie narzucam, ale może dla kogoś będzie to dobrą podpowiedzią, jak poradzić sobie z nieproszonym i niestosownych zachowaniem ze strony innych. Ogólna zasada to życzliwa konfrontacja i stawianie granic, a są one tam, gdzie je ustanowimy. Pamiętajmy, żeby odnosić się do zachowań, nie do osób, bo wtedy naprzeciwko siebie stanie dwóch Atakujących Obrońców. Jeśli jednak ktoś nas personalnie atakuje, używa niewybrednych epitetów, to tam strategia jest prostsza – nie wchodzimy w dyskusję, tylko stawiamy twardo granicę i kończymy rozmowę.
Na slajdach kilka podpowiedzi.
Używajcie ich na zdrowie.
_____
*dla uproszczenia zapisu używam formy męskiej, ale absolutnie dotyczy to każdej osoby.
Dodaj komentarz