Jakbym miała powiedzieć, jakie tematy wzbudzają w Pacjentach najwięcej trudności, to bez wątpienia wskazałabym na obszary związane z seksem. Nie mam wątpliwości, że w gabinecie seks to temat tabu. Aktywność, która leży u podłoża naszych biologicznych, ale też psychicznych potrzeb. Co tam w gabinecie, mam wrażenie, że ta strefa życia jest nadal na cenzurowanym w ogólnym społecznym dyskursie.
Za mną książka, którą jest promowana, jako próba odpowiedzi na wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć o seksie, ale zazwyczaj boimy się zapytać (niestety mam duży niedosyt, bowiem książka nie wyczerpuje wg mnie tematyki, jest raczej pewną namiastką tematów, które są żywe w gabinetach seksuologicznych). Chodzi o premierowe wydanie książki, autorstwa Marty Szarejko pt. „Seksuolożki. Sekrety gabinetów” (Wydawnictwo Znak Horyzont). Jak sam tytuł sugeruje, jest to seria wywiadów ze znanymi specjalistkami z zakresu psychoterapii, psychologii, ginekologii, a przede wszystkim seksuologii.
Każdy z 14 rozdziałów to oddzielny wywiad z daną specjalistką, zatytułowany emocją, m.in. taką jak: wstyd, wolność, niepewność, czy pogarda. Jest to zwiastun tego, z czym spotkamy się w danym rozdziale. Autorka odkrywa, z jakimi tematami i emocjami w gabinetach seksuologów pojawiają się najczęściej Pacjenci. Może to Was nie zdziwi, ale rozmowy są prowadzone przede wszystkim w kontekście Pacjentek, to one dominują wśród zgłaszających się do gabinetów osób.
W książce mamy do czynienia z szerokim przekrojem trudności, od kwestii pojawiających się w okresie dojrzewania, ale także wśród osób o obniżonej sprawności intelektualnej (tak, oni także mają potrzeby seksualne, a także prawo do ogólnej edukacji seksualnej), kończąc na starszych kobietach, które mają za sobą menopauzę i klimakterium (tak, to również dwa oddzielne zjawiska, a mam wrażenie, że często potocznie, terminy te stosuje się zamiennie), a nadal temat seksu jest obecny w ich życiu.
Kilka kwestii szczególnie mnie zatrzymało i poruszyło w tej pozycji. Jedną z nich jest rozmowa z Izabelą Dziugieł, która dotyka według mnie tematu kontrowersyjnej „metody seksuologicznej pracy z ciałem” (sexuological bodywork). Może moja niewielka wiedza na ten temat, może skojarzenia z profesorem Gapikiem, ale przedstawione treści z tego rozdziału zatrzymały mnie najdłużej. Jestem przekonana, że zgłębię ten temat szerzej i może wówczas lepiej zrozumiem i zaakceptuję tę technikę pomocy.
Innym wątkiem, który zrobił na mnie duże wrazenie, jest temat związany z nieznanym w Polsce zawodem asystenta seksualnego. Tutaj przypomniał mi się pewien film, w którym taka asystentka (w tej roli Helen Hunt) została zatrudniona, aby zrealizować w praktyce potrzebę seksualną sparaliżowanego, dobiegającego czterdziestki mężczyzny. Chodzi o film „Sesje”. Nagrodzony na festiwalu niezależnego kina Sundance komediodramat w reżyserii Bena Lewina. Na marginesie polecam obejrzeć ten film, aby przekonać się „na żywo”, że każdy z nas, niezależnie od tego, czy sprawny fizycznie, intelektualnie, ma biologicznie uwarunkowaną potrzebę seksualną. Chociaż często nam się wydaje, że na coś takiego „zasługują” biali, średniozamożni, sprawni fizycznie i intelektualnie ludzie.
Aby nie zdradzać wszystkich ciekawych wątków, odniosę się jeszcze do rozdziału profesor Marii Beisert, która urzekła mnie swoją narracją i mądrością, a porusza bardzo ciężki temat kobiet uwikłanych w przemoc i o pedofilkach. Zgadza się, kobiety też mogą być sprawcami takiej przemocy i wcale nie powinniśmy ich „usprawiedliwiać” określeniem „nauczycielki miłości”.
Pani Profesor mówi jedną ważną rzecz, która może być swoistym kodeksem pracy wielu specjalistów, zajmujących się terapią sprawców, ale też pomaga zrozumieć laikowi, o co chodzi w takim postępowaniu:
„rozumienie sytuacji ułatwia wyjaśnienie mechanizmu przestępstwa, ale w żadnym razie nie usprawiedliwia czynu”.
Tak na koniec, ogólna i niestety smutna, konkluzja po przeczytaniu książki. Chciałam podzielić się z wami tym, jak dużo smutku i frustracji wzbudza we mnie brak solidarności wśród kobiet, które zamiast się wspierać, a przede wszystkim szanować odmienność swoich wyborów, naskakuje na siebie, krytykuje, a nawet ubliża. Najczęściej ta zaciekłość pojawia się w kwestii decyzji o posiadaniu dziecka i bycia (o i tu trzeba spełnić tysiąc warunków, aby w oczach niektórych być dobrą matką-rodzicielką) lub nie bycia mamą w ogóle. Najgorsze jest jednak to, że walka toczy się nie tylko wśród równolatek, ale niestety przykład idzie z góry, od matek (no i mamy freudowski wątek matki). A na poważnie, to bardzo boli mnie pewna zaściankowość w myśleniu i działaniu, która tak mocno wpływa na życie dorastających córek, która podważa udział seksu w naszym życiu, a nawet zahacza o takie podstawy, jak dbałość o swoje zdrowie i higienę, co może nawet skutkować odradzaniem wizyt u ginekologa. Z drugiej strony są niby otwarte, postępowe mamy, które przed brak akceptacji siebie, nie są wiarygodne dla swoich córek, którym co prawda mówią, że są piękne jakie są, ale same głodzą się i katują, aby zadbać o swój „skafander”.
No i na koniec mamy wisienkę na torcie, czyli mocno zakorzeniony i naprawdę dobrze pielęgnowany w społeczeństwie wątek kulturowo-religijny. Doprowadza on do takich absurdów, jak brak wiedzy fizjologicznej i anatomicznej, nie mówiąc o znajomości swojego ciała (dotykanie i obserwowanie swoich narządów jest dla wielu niedopuszczalne, grzeszne, niegodne) i nie pozwala odkryć, co może być dla nas i dla ciała przyjemne w czynnościach seksualnych. Tu pojawia się kolejny ważny temat, dotyczący uległości kobiet, niewypowiedzianej niezgody na seks (gwałty małżeńskie to żadna fikcja), czy niemożności dzielenia się swoimi pragnieniami z partnerem. Jak sami widzicie, jeden wątek pociąga za sobą kolejne, ale najważniejsze, że książka porusza do refleksji, nie jest kolejną pozycją, którą się przeczyta, zapomni i stanie się ozdobą półki z książkami (a wersja papierowa jest naprawdę ładna).
Dziewczyny, jeśli zastanawiacie się, czy sięgnąć po książkę „Seksuolożki” to powiem, że nie warto czekać, a może i podsuniecie ją swoim mamom, córkom, partnerom czy partnerkom, aby i oni mogli poznać sekrety polskich gabinetów seksuologicznych (mój egzemplarz już zaczął swoją wędrówkę).
Jeśli lektura już za Wami, dajcie znać w komentarzach, co Was zatrzymało na dłużej, z czym się nie zgadzacie, a może pojawiło się coś, co rozbudziło w Was refleksję. Jestem niezmiernie ciekawa waszego odbioru tej lektury.
Bardzo ciekawy artykuł. Gratuluję bezstrooności w ocenie zjawisk damsko-męskich ,pedofilia kobiet(przemoc kobiet-osobiscie uwazam z obserwacji że kobiety częsciej stosują przemoc psychiczna, mezczyzni natomiast fizyczna). Zainteresowało mnie stwierdzenie o tym,że kobiety nie moga rozmawiac o swoich potrzebach seksualnych-cos w tym jest. Tylko z 1 z kilku byłych partnerek o tym rozmawiałem i musiałem ją „ciągnąć za jezyk” a odpowiadała mi zdawkowo-1 -2 slowami….Czy chodzi o uczucie wstydu?