16 kwietnia 2020

Piękna okładka i trudne wnętrze – czyli recenzja „Narcyzmu” Symingtona

Długo zastanawiałam się, jak zrecenzować dzisiejszą książkę – „Narcyzm. Nowa teoria.” (Wydawnictwo Imago, 2013). Nawet ta piękna okładka współgra mi z całą koncepcją przedstawioną przez Neville Symingtona, który pokazuje czytelnikom swoje autorskie podejście do narcyzmu, a który mi nieodłącznie kojarzy się z pewną atrakcyjną, piękną, społecznie akceptowaną „fasadowością” i skomplikowanym wnętrzem.

Szczerze przyznam, że nie pamiętam, która książka ostatnio spowodowała u mnie takie „czytanie na raty” (no może teoria poliwagalna Porgesa ). Po kilku stronach sposobów na „wyparcie dawcy życia” musiałam wentylować swoje napięcie i emocje, chociaż przyznam, że wezmę kilka rzeczy dla siebie i wzbogacę swój warsztat pracy, m.in. o większą autentyczność reakcji, czy interwencję frustrującą, dotyczącą reakcji odzwierciedlającej (tak, tak, mi też się zdarza błąd naświetlony przez Symingtona, odnośnie psychoterapeutów, którzy utwierdzają pacjentów w pewnych przekonaniach „chroniących” i próbują wykonać pracę za pacjenta, zamiast stworzyć warunki, które może i przez frustrację, ale pomogą im zrobić twórczy krok i zdobyć odwagę).

Uważam, że tym razem nie jest to pozycja dla wszystkich, szczególnie dla Pacjentów, którzy nie poruszają się w teoriach psychoanalitycznych (myślę, że nawet wielu terapeutów będzie miało z nią problem). Z ciekawości przejrzałam recenzje innych osób na temat tej książki i muszę stwierdzić, że są kuszące, nawet lekkie i przyjemne, z czym zupełnie się nie zgodzę. Ta książka jest niezłym wyzwaniem intelektualnym, chociaż we fragmentach odnoszących się do literatury pięknej i mitów staje się powierzchowna. Podziwiam autora za odwagę do dyskusji z uznanymi w świecie akademickim teoriami, w tym szkołą Kleinowską, koncepcjami Kohuta, Winnicota czy Fairbairna (a podobno z pomnikami się nie dyskutuje). Chociaż autor wywodzi się z brytyjskiej szkoły niezależnej, przedstawia uniwersalne spojrzenie na narcyzm i dość zuchwale stawia go jako źródło wszystkich zaburzeń psychicznych (na marginesie mam wrażenie, że gdzieś ostatnio spotkałam się z podobną tezą, chyba u Nancy McWilliams?!).

Wszyscy fani współczesnych podejść psychoanalitycznych, a nawet egzystencjalnych, powinni zaopatrzyć swoje biblioteczki w książkę Symingtona, ale szczerze, dla osób zanurzonych m.in. w podejście poznawczo-behawioralne, ta pozycja nie wpisze się w ich warsztat pracy. A ktoś z Was zna tę pozycję i chciałby się podzielić swoim wrażeniem? Zapraszam do dzielenia się nimi w komentarzu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *