Książka, która nie pyta o pozwolenie, tylko siada naprzeciwko Ciebie i patrzy Ci w oczy.
To nie jest książka, którą się tylko czyta. To książka, którą się czuje. I którą się przeżywa. I która – jeśli się jej na to pozwoli – potrafi rozgościć się w człowieku tak, że jeszcze długo po ostatniej stronie coś w środku się przesuwa, przestawia i nie chce wrócić na stare miejsce (i dobrze).
Marta Iwanowska-Polkowska nie pisze „ładnie”. Pisze prawdziwie. A to dużo więcej. Jej słowa niczym dobre lustro – pokazują, jak jest realnie. I zadają pytania, które zostają z człowiekiem na długo. Takie, których nie sposób zignorować, bo zaczynają rezonować w tych miejscach, które już od jakiegoś czasu dawały znać, że coś jest nie tak.
Autorka nie moralizuje. Nie daje gotowych recept. Zamiast tego – dzieli się sobą. W całości, bez pudru, z tym, co trudne, nieidealne, nieobrobione pod social media. I właśnie przez to jej książka staje się czymś więcej niż zbiorem rozdziałów – staje się rozmową. Czasem czułą, czasem konfrontującą, ale zawsze autentyczną.
Kiedy życie mówi: sprawdzam to książka o odwadze. Nie tej filmowej, na pokaz. Ale tej cichej, codziennej, która mówi: „nie wiem, boję się, ale pójdę dalej”. To też książka o granicach – tych, które warto postawić, i tych, które trzeba przesunąć, żeby w ogóle zacząć żyć w zgodzie ze sobą.
Czy boli? Trochę. Ale to ten dobry ból – jak wtedy, gdy w terapii patrzysz wprost na to, co trudne, ale jednocześnie już wiesz, jak sobie z tym poradzić.
Polecam ją wszystkim, którzy są na zakręcie. Albo już po. Albo przed. Bo tak naprawdę każdy z nas prędzej czy później słyszy od życia to jedno pytanie: „Sprawdzam!”. I co teraz?
Marta nie daje odpowiedzi, ale pomaga je znaleźć.
___
Wpis w ramach współpracy recenzenckiej z Grupą Wydawniczą Relacja.
Dodaj komentarz