Recenzja książki Johna Izzo „Weź sprawy w swoje ręce czyli o tym, że przyjmując odpowiedzialność, zmieniasz wszystko.”
Czy pamiętasz, ile razy rezygnowałeś z celów i zamierzeń, które tak skrupulatnie przywołujesz z początkiem każdego roku? Tworzysz długie listy rzeczy, które na pewno zrealizujesz przez cały nadchodzący rok, w końcu masz do dyspozycji aż 365 dni. Niby to tak dużo, ale niestety często dzieje się tak, że nawet jeśli mamy w głowach plan do zrealizowania, czekamy na jakieś zrządzenie losu lub kogoś, kto wykona zadanie za nas. Jesteśmy często przekonani, że brakuje nam wystarczających kompetencji, czy umiejętności do realizacji zamierzeń, a o wszystkim decyduje nieprzewidywalny los, przez co nawet nie podejmujemy aktywności. Jeszcze gorzej, gdy otaczają nas malkontenci, którzy porywają nas w spiralę narzekań (oczywiście na innych, bo my jesteśmy jak zawsze niewinni).
Należy spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że człowiek to dość leniwe poznawczo stworzenie i nawet jeśli w pierwszy dzień roku nasza motywacja do działania sięga 100%, to z każdym kolejnym dniem mamy wrażenie, że przecieka nam ona przez palce (dla przypomnienia nasze postanowienie musi stać się nawykiem, abyśmy go nie porzucili już w pierwszych dniach stycznia).
Co jednak się stanie, gdy odpowiedzialnie i w pełni świadomie weźmiemy sprawy w swoje ręce? Przejmiemy odpowiedzialność za realizowane postanowienia? Nie musi być to od razu ruszenie z kwiatkiem na czołgi, ale zajęcie się swoimi najbliższymi „pięcioma rzędami”. Na te pytania stara się odpowiedzieć John Izzo w swojej książce: „Weź sprawy w swoje ręce czyli o tym, że przyjmując odpowiedzialność, zmieniasz wszystko”, której premiera miała miejsce dokładnie wczoraj, a którą mogłam dzięki uprzejmości wydawnictwa Galaktyka zrecenzować.
John Izzo przekonuje nas, że przy pomocy jego autorskich zasad, możemy zaplanować i zrealizować swoje zamierzenia, zmieniając dotychczasowe życie, ale też najbliższe otoczenie. Jeśli jednak myślimy, że wystarczy przeczytać kolejny poradnik i coś nam zostanie dane lub spadnie z nieba, to jesteśmy w ogromnym błędzie. Główne przesłanie jest bowiem takie, że nic się nie zmieni, jeśli to my się nie zaangażujemy w działanie i żadne wymówki nie mogą mieć miejsca. Nikt też nie obiecuje, że po przeczytaniu tej książki osiągniesz niebywały sukces, bowiem z każdym działaniem wiąże się ryzyko i tylko od Ciebie zależy, czy je podejmiesz, ale zawsze lepiej „coś” zrobić niż czekać bezczynnie w nieskończoność.
Dla wszystkich sceptyków „poradnikowych” pozycji powiem jedynie, że dzięki tej książce dowiesz się między innymi tego, czy jesteś aktorem, który bierze swoje życie we własne ręce i nim zarządza, czy może jednak „ofiarą”, która poddaje się czynnikom zewnętrznym, bowiem uważa swoje cechy za niewystarczające, a na dodatek stałe i niezmienne. Poznasz niezliczoną liczbę przykładów (także opatrzonych krytycznym komentarzem), które mogą być doskonałą inspiracją do podjęcia przez nas aktywności i ruszenia z miejsca. Według mnie niezmiernie dużo wnoszą przytaczane badania psychologiczne, dzięki którym opisywane treści zyskują na wiarygodności. Dla mnie książka stała się przyczynkiem do tego, aby baczniej przyglądnąć się sobie, swojemu nastawieniu i wymówkom, które tak łatwo generuję, gdy dopadają mnie wątpliwości.
Dla wszystkich zapominalskich, na końcu każdego rozdziału znajduje się krótkie podsumowanie i wskazówki autora, co jest miłą niespodzianką i znacznie ułatwia przypomnienie sobie głównych przesłanek danego fragmentu.
Zdaję sobie sprawę, że jest wiele osób, które nie przepadają za pozycjami w poradnikowym stylu, niektórym może nie odpowiadać autor (przede wszystkim coach i mówca motywacyjny), czy język jakim się posługuje (potoczny i prosty w odbiorze, czasami z za dużą liczbą powtórzeń w warstwie merytorycznej, za to bez naukowych makaronizmów), ale jeśli przymkniemy na to oko, to dostrzeżemy duży potencjał tej książki, podobnie jak ten, który drzemie w każdym z nas, tylko wyzwaniem pozostaje to, jak go w sobie obudzić. Może ta książka stanie się właśnie takim „budzikiem” do wprowadzenia zmian, dokładnie „tu i teraz”, rozpoczynając od najważniejszej osoby, czyli siebie, nie czekając na kolejny przełomowy moment i nowy rok? Tego sobie i Wam życzę z całego serca.
Podzielcie się swoimi sposobami na skuteczne motywowanie się do działania i zainspirujcie innych, aby dobre nawyki rozeszły się niczym kręgi na wodzie i rozkręciły tym razem spiralę pozytywnych zmian.
Faktycznie, ciekawa propozycja. Czytanie tego typu literatury sprawia mi przyjemność i motywuje na chwilę, jednak szczerze mówiąc ciężko mówić w moim przypadku o jakichś daleko idących zmianach;) Ale cóż, małymi kroczkami… Pozdrawiam!:)
Myślę, że ważne jest to, że sprawia to Pani przyjemność i rozbudza motywację do zmian. Teraz warto pracować nad przełożeniem tego na działania. Taktyka małych kroczków jest świetnym rozwiązaniem, nie od razu Rzym zbudowano:) Pozdrawiam serdecznie.