Relacja ze 147 dni w „psychiatryku”
Większość z Was zapewne kojarzy kultowy film „Lot nad kukułczym gniazdem”, z genialną rolą Jacka Nicholsona, który wciela się w postać Randle’a McMurphy’ego – drobnego złodziejaszka i huligana, który wybiera szpital psychiatryczny zamiast odsiadki w więzieniu. Film jest przepełniony symboliką i pokazuje m.in. bunt przeciwko konformizmowi i potrzebę wolności, ale także pewne podporządkowanie odgórnym zasadom mimo możliwości „wyjścia” z sytuacji.
Lękotwórczy szpital psychiatryczny
Oddziały psychiatryczne zawsze wzbudzały i nadal budzą pewien rodzaj niepokoju, który może wynikać z niewiedzy i niezrozumienia. Niezaprzeczalnie potrzebna jest szeroka edukacja społeczna na temat warunków hospitalizacji psychiatrycznej, jej dobrowolności, przymusu i reszty zasad leczenia chorób i zaburzeń psychicznych. Nie opierajmy swoich opinii tylko na podstawie jednostronnych, często wzbogaconych fikcją dzieł, zarówno filmowych, jak i literackich, które jeszcze bardziej podsycają atmosferę lęku i tajemnicy.
Intymne zapiski ze szpitala psychiatrycznego
Swoją wersję spotkania ze szpitalem psychiatrycznym postanowiła spisać także Grażyna Jagielska, żona korespondenta wojennego Wojciecha Jagielskiego, którą prześladują przytłaczające wizje związane z mężem, dla którego pasji poświęciła swoje życie. „Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku” (Wydawnictwo Znak), to zapis nie tylko historii przeżyć i emocji Pani Grażyny, ale też m.in. weteranów i żołnierzy powracających z misji wojennych, dla których życie nie będzie już nigdy takie samo, perfekcjonistycznej Julii, czy „znikającej w oczach” Karolinki. Jest to podróż przez różnorodne doświadczenia ludzi z wielu środowisk, z odmiennym doświadczeniem i umiejętnościami komunikacji, których los połączył wspólną terapią grupową na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. Jest to studium najgłębszych, intymnych przeżyć i najprawdziwszych emocji.
Niezaprzeczalnie dla wielu ludzi wizja wejścia na oddział psychiatryczny jest równoznaczna z koszmarem, z którego nie ma ucieczki. Jest niczym klisza eksperymentu Davida Rosenhana czy filmu Wojciecha Smarzowskiego „Kuracja”, o szpitalu, z którego nie można się wydostać. A jak jest naprawdę? Czy hospitalizacja jest dobrowolna i w każdym momencie można szpital opuścić? Myślę, że warto zerknąć do książki Grażyny Jagielskiej, aby poznać wizję jednej z osób, które mają takie doświadczenie za sobą, a także zawsze pamiętać, żeby mieć jak największą wiedzę o miejscu, w którym decydujemy się na pobyt lub „zmusza” nas do tego życie, choroby i psychiczne cierpienie.
Dodaj komentarz