17 maja 2014

Dlaczego niektórzy z nas wierzą w horoskopy? Jak XIX-wieczny właściciel cyrku, wpłynął na diagnozę psychologiczną

Czy zdarzyło się wam kiedyś przeczytać horoskop i uznać, że idealnie opisuje waszą osobę albo realne wydarzenia? Bo przecież „bezpieczeństwo jest jednym z twoich głównych celów w życiu. Poszukujesz harmonii i szczęścia w układach z innymi (….). Chcąc osiągnąć cel, jesteś wytrwały i uparty, choć starasz się uwzględniać okoliczności.”[1]itd.

Czy taki opis bez względu na swoją prostotę, banalność i ogólność nie pasuje do każdego z nas?

Taki sposób formułowania komunikatów został nazwany efektem Barnuma. Wziął on swoją nazwę od XIX-wiecznego właściciela cyrku Bailey’s Show Circus – Phinesa Taylora Barnuma. Człowiek ten twierdził, że za sukces widowiska odpowiada „dostarczenie każdemu tego, co go interesuje” (a little something for everybody).[2]

Nie do końca wiadomo, skąd się bierze wiara ludzi w opisy zgodne z tym efektem. Niektórzy twierdzą, że chcemy być podobni do innych, stąd ogólność opisów sprzyja uznaniu ich za idealnie dopasowane do indywidualnej osoby (Krueger, Acevedo, Robbins, 2005)[3]. Inna teoria mówi, że jesteśmy skłonni nadawać sens nawet tam gdzie go nie ma, czyli, np. w zbitkach luźnych informacji, a także jesteśmy nastawieni na wyszukiwanie i dopasowywanie nowych informacji o sobie do tych już przez nas posiadanych, a przede wszystkim akceptowanych.

Jeszcze większe znaczenie, potęgujące efekt Barnuma, ma źródło informacji. W eksperymencie (Snyder, Shenkel, 1975), w którym jedni studenci najpierw podawali swoją datę i miejsce urodzenia, drudzy dane przybliżone, a trzecia grupa w ogóle ich nie podawała. Następnie wszyscy otrzymywali „spersonalizowany” horoskop (który w rzeczywistości wykorzystywał opisywany efekt Barnuma). Osoby z pierwszej grupy uznały, że ich opis jest w prawie 100% trafny (4,38 punktów na 5-stopniowej skali). Studenci, którzy nie ujawnili informacji o sobie ocenili otrzymane opisy bardziej surowo (3,24 punktów)[4].

Podobnym zjawiskiem jest metoda komunikacji wykorzystywana przez jasnowidzów, sprzedawców, manipulatorów i kaznodziejów z USA, czyli tzw. czytanie umysłu (cold reading). Polega ono na podaniu najpierw ogólnego stwierdzenia, a potem, odnoszących się do niego danych szczegółowych, co sprawia wrażenie czerpania informacji z tajemnych źródłem. Taki proces zaczyna się najczęściej od tzw. przynęty, czyli bardzo ogólnego stwierdzenia typu: Czuję, że postać matki ma dla Ciebie ogromne znaczenie. W odpowiedzi na takie twierdzenie, osoby często same zaczynają dopowiadać różne szczegóły (np. Często ze sobą rozmawiałyśmy, ale ostatnio odeszła.), co doprowadza do personalizowania rozmowy i nadawania jej osobistego charakteru. Nawet jeśli rozmówca zaprzeczy bliskim stosunkom z matką, to i tak manipulatorzy potrafią wyjść z tego obronną ręką i powiedzą coś takiego jak: „Może przyczyną takiego stanu rzeczy są kłopoty z czasów dzieciństwa/szkolnych/licealnych itd.” Podstawą sukcesu prowadzenia takiej manipulowanej rozmowy jest duża ogólność rozpoczynających ją słów np. mam wrażenie, może, a poruszanie się w taki sposób po wielu wątkach sprawia wrażenie, że osoba taka ma jakąś głęboką intuicję, a wręcz jest wszechwiedząca[5].

Niektórzy naukowcy twierdzą, że ww. efekty mogą być skuteczne przez fakt, że uwielbiamy nadawać sens wypowiedziom, niezależnie od tego, jak nieprawdopodobnie potrafią brzmieć. A jeszcze bardziej lubimy akceptować życzeniowe twierdzenia o nas samych, które często padają w takich komunikatach. Nie jest prawdą, że takim zabiegom ulegają tylko niewykształcone osoby, równie mocno działają one na wykształconych sceptyków. Dodatkowo wszechwiedza osób, którzy zawodowo czytają umysły, jest wzmacniana przez proces selektywnego zapominania, podczas którego pamiętamy trafne stwierdzenia, a zapominamy o tych chybionych.[6]

Każdy psycholog powinien pamiętać, aby unikać powyższego sposobu komunikowania się z osobami badanymi, czy pacjentami. Szczególnie w momencie komunikowania wyników diagnozy i badań, należy unikać ogólnikowych stwierdzeń, które mają zdolność stabilizowania obecnego stanu, zamiast wprowadzać korekcyjną funkcję komunikowanych informacji.

Następnym razem, gdy sięgniecie po horoskop lub ktoś wyda wam się podejrzanie sprawny w czytaniu waszego umysłu, przypomnijcie sobie o opisanych zjawiskach i już będziecie wiedzieć, że takie osoby nie istnieją. Mają one jedynie wypracowany sposób rozmowy i komunikacji, który tylko wydaje się magiczny. Gorzej jeśli preferujemy tego typu magię, zamiast często niewygodnych i konfrontujących się z naszym spokojem stwierdzeń, które częściej padają u terapeutów i ze strony psychologów. Jeśli zastanawiacie się jaka jest różnica między tymi profesjami, to uspokoję was i obiecuję, że zostanie ona wkrótce wyjaśniona na blogu.

annajerzak

 Przypisy:

[1] Paluchowski, J. (2007). Diagnoza psychologiczna. Proces – narzędzia – standardy. Warszawa: WAiP, s.89.

[2] Tamże, s.89.

[3] Krueger, J. I., Acevedo, M. , Robbins, J. M. (2005), Self and Sample. W: K. Fiedler, P. Juslin (red.), Information Sampling and Adaptive Cognition. Cambridge University Press, s. 353-380.

[4] Snyder, C. R., Shenkel, R. J.(1975), The P. T. Barnum effect. Psychology Today, 8(10), s. 52-54.

[5] Paluchowski, J. (2007). Diagnoza psychologiczna. Proces – narzędzia – standardy. Warszawa: WAiP, s.90.

[6] Tamże, s.91.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *