Często moi Pacjenci, którzy byli lub nadal są w relacji z narcyzem, a także czytelnicy Psychonomii, pytają o treści, które mają podsunąć im sposób na to, „Jak zmienić narcyza?” a także „Jak zranić narcyza?”, „Co zrobić, żeby go zabolało? i tym podobne.
Pewnie Was nie zaskoczę, ale nie ma takiej magicznej recepty, chociaż poniżej dam Wam pewną wskazówkę, jak nie „karmić” narcyza i zadbać o siebie, nawet jeśli nie będzie to łatwa lekcja.
Prawo Hammurabiego
W pierwszej kolejności warto zastanowić się, dlaczego chcemy to zrobić? Co to o nas mówi? Czy działamy w imię zasady „ząb za ząb”? Wiem, że nie lubimy przyglądać się w takich momentach sobie, bo jest to niewygodne, nieprzyjemne i po prostu trudne, więc zamiast tego wolimy skupić się na innych. Jeśli jednak poniesiemy taki trud, to zwiększymy samoświadomość, odrobimy lekcję i na przyszłość możemy bardziej proaktywnie wybrać osobę, z którą się zwiążemy.
Pamiętajmy jednak, że nawet jeśli włożymy cały wysiłek i uwagę, aby uknuć i zrealizować plan zemsty, to największy koszt i tak poniesiemy my sami. Zobaczcie, dlaczego tak się dzieje.
Odmienne perspektywy
Problemem jest to, że narcyz nie patrzy na siebie i innych, a także nie funkcjonuje w świecie, jak pozostałe osoby. Jak mówi Lowen, „narcyz nie kocha ani siebie, ani nikogo innego. To człowiek, który nie potrafi zaakceptować prawdziwego Ja i w jego miejsce tworzy trwałą maskę, mającą skrywać niezdolność do doznawania uczuć.”
Skoro narcyz „nie czuje”, to jak może go zaboleć nasze działanie? Często myślimy, że jak spróbujemy mu coś powiedzieć lub zachować się wobec niego w sposób, który by nas zranił, to tak samo wpłynie to na osobę narcystyczną. Zaboli, poruszy i zmieni ją na naszą modłę. Nic bardziej mylnego. Najczęściej spotka nas za to z jego strony kara, w postaci gniewu i agresji, zamiast oczekiwanego rezultatu, aby być bliżej z taką osobą. Jest to ich mechanizm radzenia sobie z dyskomfortem, aby odsunąć od siebie coś, co jest im nie na rękę.
„Często trafiają się pacjenci, którzy wydają się zdolni do wyrażania gniewu, ale nie strachu czy smutku… te rzekome przejawy gniewu odbywają się bez rzeczywistego uczucia. Są tylko zabiegiem obronnym mającym na celu wystraszenie drugiej osoby, a nie wyrażenie szczerych emocji. Ponadto odgrywając gniew, taka osoba zaprzecza swojemu lękowi. Może wierzyć, że naprawdę jest rozgniewana, podobnie jak oszust wierzy w swoje kłamstwa, a aktor identyfikuje się z graną rolą, ale prawdziwy gniew rodzi się z poczucia krzywdy. Jeśli negujemy to poczucie, to skąd miałby wziąć się gniew?”
Przestań karmić!
Zachęcam, aby porzucić te niecne plany zemsty i modyfikacji drugiej osoby i zamiast skupiać się na narcyzie, zająć się sobą i swoim bezpieczeństwem. Metodą na narcyza jest odcięcie go od naszego zainteresowania, uwagi, pochwał itd., które jedynie wzmacniają jego narcystyczną maskę. To trochę jak z kwiatem, którego przestajemy podlewać. Uschnie lub znajdzie nowe źródło substancji odżywczych. Na szczęście możemy wybrać, że nie będziemy to już my.
Historia, która uczy nas „wytrzymywać”
Gdzie jest pies pogrzebany, skoro rozwiązanie jest bardzo proste i polega na tym, aby „nie karmić”? Niestety historia życia wielu z nas, relacje z osobami znaczącymi, w tym z rodzicami, nauczyła nasze umysły funkcjonować w takich relacjach. Poprzez mieszankę neuroprzekaźników, które łudzą nas, że wszystko jest w porządku, niezdrowe zachowania są naturalne, albo da się zmienić tę osobę, jeśli tylko dobrze to rozegramy. Jedyne co trzeba zrobić, to funkcjonować w pozycji „Uległego Poddanego”. Rezygnuje on z siebie, poświęca się, aby zadowolić narcyza i spełniać jego potrzeby, wszystko po to, aby zapewnić sobie jego uwagę i miłość. Ceną jaką przyjdzie za to zapłacić, jest brak rozeznania we własnych emocjach, potrzebach i wartościach oraz wzbierająca się frustracja i gniew, które są informacją, że nie jest tak, jakbyśmy tego chcieli. Niestety wielu z nas nie chce dostrzec tej zależności. „Uległy Poddany” nie ujawnia swojej niezgody i złości, bo został nauczony przeszłymi zdarzeniami, że wiąże się to z odrzuceniem i wykluczeniem, więc siedzi cicho i coraz mocniej zaciska zęby. Pozostając w relacji, która jest niezdrowa, ale znajoma, trochę wg zasady „lepsze znane zło”, z którym wiem jak sobie radzić i znosić.
Zmienić niezmienialne
Niestety nie da zmienić innych, gdy oni sami nie są zmianą zainteresowani. Często nie jest im po drodze, aby zmieniać układ, z którego czerpią dla siebie profity, bez zaangażowania i chodzenia na kompromisy. Gdy zostaną z tym skonfrontowani, często wolą wybrać osobę, która znów pozwoli im świecić narcystycznym blaskiem, zamiast zrzucić maskę i pokazać swoje kruche, wrażliwe wnętrze, które pozwala być w autentycznej relacji.
Porzućmy dziecięcą iluzję, że zmienimy drugą osobę tak, żeby nas kochała i się o nas troszczyła, tylko dlatego, bo tego chcemy. Zaprośmy naszą dorosłą, zdrową część, która pomoże odnaleźć nam osobę, z którą stworzymy partnerską relację, w miejsce niesymetrycznego związku z narcyzem. Nie jest to łatwe, ale w długiej perspektywie zdrowsze, niż życie złudzeniem, że okruszki zainteresowania rzucane przez narcyza zmienią się w pyszne ciastko na co dzień.
Przypisy:
Cytowane fragmenty pochodzą z książki „Narcyzm. Zaprzeczenie prawdziwemu ja” Alexandra Lowena, Wydawnictwo Czarna Owca.
Ciekawe omówienie tematu w oparciu o teorie Lowena. Dobra robota.
http://brainspotting.com.pl
Wiem że jestem osobą narcystyczną. Chciałabym się zmienić. Czytałam już bardzo dużo o tym zaburzeniu i dochodzę do wniosku, że cokolwiek bym nie zrobiła lub powiedziała będzie to manipulacją. To jakaś bzdura. Kocham swojego męża i dla niego chce się zmienić. Pozdrawiam.
Pani Doroto, rozumiem, że jakieś treści zawarte z artykule Panią poruszyły i ma Pani prawo się z nimi nie zgadzać. Po tym, co Pani napisała, zachęcam do rozważenia podjęcia współpracy ze specjalistą w terapii indywidualnej lub wraz z mężem dla par, bo samemu jest niezmiernie trudno się diagnozować, nawet jak przeczytamy stos literatury, a tym bardziej sobie pomóc. My jako terapeuci też mamy swoje terapie i superwizje, mimo skończonych studiów i znajomości teorii. Trzymam kciuki za pracę nad sobą. Robi to Pani przede wszystkim dla siebie, ale może to zaprocentować polepszeniem jakości komunikacji w związku.
@Dorota Osoby z poważnymi zaburzeniami narcystycznymi nie mają takich prze.yśleń.
Wydaje mi się, że skoro masz takie przemyślenia, to nie jesteś narcyzem. Narcyz nie używa słowa „kocham” i nie chce się dla nikogo zmienić. Pozdrawiam
Trzeci rok jestem w takim związku ,teraz dopiero sobie uświadomiłam ,że to narcyzm ,wszystko książkowe,trzy lata wystarczyło a zmieniłam się bardzo … czasem nie poznaję samej siebie,i reakcji swoich już nie kontroluję,złość i ,,oko za oko ,, we mnie się wzmaga,nie lubię się już takiej ,a byłam empatyczna lubiąca ludzi kobieta ,teraz tylko gniew i złość .
Rozważania dotyczące narcyzmu zazwyczaj bazują na ułomnych relacjach w związkach małżeńskich lub partnerskich. Brakuje mi wypowiedzi znawców tego zaburzenia w przypadkach, gdy narcyzem jest pracodawca, którego z podwładnymi nie łączą relacje intymne, czy więzy rodzinne.